Zdobyć świata szczyt albo przeżyć jeden dzień – śpiewa w promującej film piosence Artur Gadowski. Sześcioro emigrantów z różnych części Polski przybywa do Nowego Jorku z podobnymi aspiracjami – szukają zmiany na lepsze. Jednym marzy się szybki zarobek, innym wielka kariera rodem z amerykańskiego snu, kolejnym życie w luksusie. Każdy z nich na swój bolesny sposób zderzy się z brutalną rzeczywistością i stanie przed wyborem: wrócić w upokorzeniu do ojczyzny albo zostać i żyć w nędzy, ale do Polski słać wiadomości o kolejnych sukcesach. Bohaterów oglądamy na Greenpoincie tuż przed Bożym Narodzeniem, kiedy tęsknota za bliskimi i ciepłym kątem szczególnie mocno daje o sobie znać. Ale też odradza się nadzieja i wiara w to, że los musi się odmienić. I faktycznie, odmieni się, ale nikt nie podejrzewa jak. Fabularna wolta zaskoczy także widza, bo reżyser sprawnie miesza nastroje i gatunki, przez co słodko-gorzki film bawi i wzrusza, a jego bohaterowie równie mocno irytują i wzbudzają sympatię.
Artur Zaborski