W filmie Aleksandry Gowin i Ireneusza Grzyba realizm malowniczo zderza się z absurdem. W tak skonstruowanym świecie szara Łódź zostaje oświetlona kalifornijskim słońcem, a bohaterowie śnią o całowaniu się z borsukiem i wysłuchują przerażających opowieści na temat psiego smalcu. Nonszalancja, przyjemny nastrój i surrealistyczny humor to jednak tylko elementy zastawionej na widza pułapki. Zamiast beztroskiej fantazji otrzymujemy na ekranie wiarygodny portret pogmatwanego, pozbawionego stabilności i karmionego iluzjami życia dzisiejszych dwudziestoparolatków. Trójkąt uczuciowy między Asią, Kasią i Piotrem w rzeczywistości opiera się na chwiejnych podstawach, a pozorna niezależność bohaterów jest tak naprawdę oznaką bezradności i desperacji. Małe stłuczki to antykomedia romantyczna, która zamienia się w kronikę wypadków miłosnych, a zamiast szczęśliwego zakończenia oferuje nam piękną katastrofę.
Piotr Czerkawski