Kiedy siedzące w gabinecie psychoterapeutycznym matka i córka mówią o tym, co czują, specjalista prosi je, żeby znalazły odpowiedniki użytych słów: bardziej adekwatne, a mniej dosadne. Słowa w tym filmie to broń obosieczna, która rani zarówno rozmówcę, jak i mówiącego. Wskazuje na to już tytuł, który z jednej strony jest wyznaniem miłości, z drugiej – emocjonalnym szantażem, mającym w adresacie wywołać poczucie winy. Zdanie to padnie zresztą z ust matki, która z dwudziestokilkuletnią córką od dawna nie potrafi znaleźć wspólnego języka. Uczą się tego na nowo pod okiem krakowskiego profesora. Widz staje się mimowolnym świadkiem tego bolesnego procesu, wielokrotnie podważającym jego sens i skuteczność. Po Ojcu i synu potrzebowałem dowodu, że istnieje taki rodzaj rozmowy, która sprawia, że ludziom łatwiej jest żyć ze sobą albo każdemu z nich łatwiej jest żyć z osobna – mówił reżyser, którego nagrodzony na Krakowskim Festiwalu Filmowym dokument działa jak udana psychoterapia.
Artur Zaborski (MFF T-Mobile Nowe Horyzonty)