Nadciąga koniec Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Mówią o tym wszystkie znaki na niebie, ziemi i na… ekranie. W kinie Wolność dochodzi do niecodziennego incydentu: w czasie seansu filmu Jutrzenka aktorzy odmawiają grania swoich ról i zaczynają zwracać się bezpośrednio do widzów. Gorszą ich, rozśmieszają, podjudzają. Coraz więcej ludzi gromadzi się wokół budynku. Władze są zaniepokojone: co się stanie, jeśli aktorzy w innych filmach postąpią tak samo i bunt obejmie całe polskie kino, a następnie – publiczność w całym kraju? Na miejsce przybywa doświadczony, cyniczny cenzor. Jednak i w nim coś zaczyna się zmieniać: pękać, kruszyć, otwierać. Okazuje się człowiekiem zagubionym i nieszczęśliwym, takim, który tęskni za czymś lepszym. Alegoryczny film Wojciecha Marczewskiego opowiada o potrzebie wolności, której nie jest w stanie stłamsić żaden reżim.
Piotr Mirski