Marian Dziędziel jako niewidomy bonzo na czele mafii. Marta Żmuda Trzebiatowska jako ekskluzywna tancerka go-go. Wreszcie – Konrad Eleryk jako prężący muskuły „Kolos”, bandyta o złotym sercu. Ta niecodzienna w polskim kinie galeria postaci oraz wypełniona strzelaninami i ciemnymi interesami fabuła mogą zapewnić Gejszy status filmu kultowego. Tak stało się z mafijnymi produkcjami z lat 90. Stylistyka jest zresztą podobna. To produkcja bez psychologicznych i intelektualnych pretensji. Postaci są tu archetypiczne, a scenariuszowe wolty pozwalają bohaterom znaleźć pretekst, by sięgnąć po broń. Czysta rozrywka. Przynajmniej w części pierwszej, w której „Kolos” wspina się po szczeblach mafijnej hierarchii. W drugiej połowie bezwzględność mafiosów ma zdecydowanie bardziej gorzki posmak. Bohater nawiązuje nić porozumienia z niepełnosprawnym bratem i poznaje kobietę, dla której gotowy jest zmienić swój system wartości. Ale czy szeregi mafii można opuścić?
Artur Zaborski