Lata lecą, Juliusz Machulski wciąż kręci kolejne filmy, ale Kingsajz obok Seksmisji i Vabank wciąż pozostaje najbardziej rozpoznawalnym i – po prostu – najlepszym filmem reżysera. Po niemal trzech dekadach od czasu premiery wciąż potrafi bawić do łez i imponować zręczną grą gatunków. Machulski przeplata fantastykę z kinem sensacyjnym w wersji pastiszowej, a satyra polityczna przyprawia odrobiną erotyki. Historia tajemniczego eliksiru, który pozwala krasnoludkom (uzależnionym od Polo Cockty niczym Lemoniadowy Joe od Kola Loki) dorastać do ludzkich rozmiarów, to jedna z najoryginalniejszych polskich komedii lat 80. To także kopalnia cytatów, by wspomnieć tylko "Szuflandio, ojczyzno moja krasnoludowa!" czy wykrzyczane przez Jerzego Stuhra "Dobijemy go mydłem!". Wrażenie robi też monumentalna scenografia Janusza Sosnowskiego, a słynny spacer Jacka Chmielnika w wersji mikro po nagiej Kasi Figurze to jeden z najpiękniejszych w historii kina hołdów dla kobiecego ciała.
Jacek Dziduszko